Studenci Politechniki Krakowskiej skonstruowali bolid o napędzie wodorowo-elektrycznym
Pojazd zbudował w ciągu czterech miesięcy 10-osobowy zespół studentów z Koła Naukowego „Silniki spalinowe” pod opieką dr inż. Łukasza Rodaka z Katedry Pojazdów Samochodowych Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej.
Jak powiedział PAP we wtorek opiekun zespołu, główną innowacyjnością przedstawionego rozwiązania jest zastosowanie w nim napędu hybrydowego, wodorowo-elektrycznego.
„Czyli mamy połączenie silnika elektrycznego i silnika spalinowego, z tym że silnik spalinowy nie jest zasilany benzyną, tylko jest zasilany wodorem. Zaletą takiego napędu jest to, że powstał pojazd praktycznie zeroemisyjny, a ponadto możemy zagospodarować w nim wodór odpadowy, bo ten silnik pracuje na każdym prawie wodorze, czyli może to być także wodór odpadowy odzyskany w procesach chemicznych, który równie dobrze mógłby zostać wypuszczony w powietrze lub spalony” - wyjaśnił dr inż. Rodak.
Zdaniem konstruktorów zaprezentowany układ hybrydowy daje lepsze wykorzystanie energii zgromadzonej zarówno w paliwie wodorowymi, jak i bateriach.
Konstruktorzy dokonali adaptacji silnika spalinowego do zasilania wodorem, a przystosowany tak silnik połączyli z silnikiem elektrycznym, tworząc hybrydowy układ napędowy bolidu.
Rozwiązanie to – wskazali - pozwala na radykalne zmniejszenie emisji toksycznych składników spalin. Konstrukcja wpisuje się w kategorię pojazdów zeroemisyjnych. Hybrydowy układ napędowy, dzięki odzyskaniu części energii kinetycznej pojazdu w trakcie hamowania, pozwala na zwiększenie wykorzystania energii zawartej w paliwie zasilającym pojazd.
Według opiekuna grupy obliczeniowa prędkość bolidu to maksymalnie 180 km/h, ale ze względów bezpieczeństwa została ona ograniczona do ok. 100 km/h. Obliczeniowy zasięg na obu źródłach energii, czyli w pełni naładowanych bateriach i pełnym zbiorniku wodoru, to ok. 50 km.
Dr Rodak poinformował, że w projekcie brało udział 10 studentów z koła „Silniki spalinowe”, którzy na prace przy pojeździe poświęcili cztery miesiące. „To była naprawdę bardzo ciężką praca, w dodatku studenci musieli pogodzić ją z normalnymi zajęciami na uczelni, ale udało im się to w 100 procentach” - ocenił opiekun grupy.(PAP)
rgr/ agt/