Oskarżony w procesie w tzw. sprawie Skóry pierwszy raz zabrał głos
Krakowski sąd okręgowy we wrześniu 2022 r. uznał Roberta J. za winnego zabójstwa studentki Katarzyny Z. pod koniec lat 90. i skazał go na dożywocie. Od wyroku odwołała się obrona, która domaga się jego uniewinnienia, jak prokuratura, wnosząc o uzupełnienie kwalifikacji czynu.
W poniedziałek prok. Piotr Krupiński wniósł o uwzględnienie apelacji prokuratury i o nieuwzględnienie apelacji obrony. Obrońca mec. Łukasz Chojniak domaga się uniewinnienia Roberta J. i nieuwzględnienia apelacji prokuratury.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść w czwartek. W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Krakowie wysłuchał głosów stron. Prokuratura i obrona w swoich mowach nawiązały do zeznań dwóch kluczowych świadków – matki i córki, które początkowo występowały anonimowo, a sąd w postępowaniu odwoławczym postanowił przesłuchać je w sposób jawny.
W stanowisku końcowym prokuratura podkreślała znaczenie tych zeznań, przede wszystkim wspomnień kobiety, która jako siedmiolatka miała widzieć oskarżonego w towarzystwie studentki Katarzyny Z. niedługo przed jej zaginięciem. Prok. Piotr Krupiński przekonywał, że zapamiętała ona szczegóły tego spotkania z powodu typowej dla dziecka ciekawości świata, a także dlatego, że tamtego dnia pierwszy raz widziała J. w towarzystwie dziewczyny. Przed sądem opisywała ona ubiór, budowę ciała, kolor i długość włosów studentki.
"Brak jest jakichkolwiek podstaw, by kwestionować zeznania świadka co do kategoryczności rozpoznania Katarzyny Z. Świadek spontanicznie, szczerze i wiarygodnie przedstawiała wszystkie okoliczności, jakie zapamiętała z tego zdarzenia" – mówił prok. Piotr Krupiński.
Według prokuratury wiarygodności świadka nie wykluczał również wiek, a pojawiające się rozbieżności to naturalny efekt upływu czasu od opisywanych zdarzeń i nie są one istotne. Prok. Krupiński przed sądem ocenił również, że wspomnienia matki tego świadka, która też zeznawała w tej sprawie, są "dowodem wspierającym kluczowe zeznania córki".
Obrońca w stanowisku końcowym zarzucił organom ścigania myślenie tunelowe, manipulacje i niehumanitarne traktowanie jego klienta, a sądowi okręgowemu wiele uchybień, twierdząc, że "maksyma skazania za wszelką cenę bardzo silnie brzmiała na tamtej sali".
"Apelacja to akt oskarżenia wymierzony przez obronę przeciwko policji, prokuraturze i sądowi pierwszej instancji. Oskarżam te podmioty przynajmniej o odwrócenie oczu od prawdy, jak nie o celowe zaniechania, jak nie o manipulacje tym, co było w materiale dowodowym lub przymykanie oczu na to, co się działo" – mówił mec. Łukasz Chojniak. "To nie jest sprawa jak każda inna. To, co się działo w tej sprawie, co pokazało przesłuchanie świadków, ujawnienie ich protokołów, ze strony obrony budzi trwogę" – dodał.
Obrona podważała wiarygodność tych zeznań. Dwóm kluczowym świadkom przesłuchanym przed sądem apelacyjnym zarzuciła dopisywanie sobie tego, co ich zdaniem miało się wydarzyć, sugerowanie się przez córkę wspomnieniami matki oraz odtwarzanie jednej utrwalonej tezy.
"Nie twierdzę, że (świadkowie) intencjonalnie rozmawiają, by pogrążyć Roberta. Twierdzę, że rozmawiając o tym, co pamiętają, nieświadomie uzgadniają wspólną wersję. I to widać" – ocenił. "Z tych relacji wynika jednoznacznie, że obie panie mają absolutny problem, jeśli chodzi o odtwarzanie tego, co widziały" – kontynuował.
Według obrońcy oskarżonego zeznania świadków i opinia morfologiczna na temat dowodu przeciwko Robertowi J. – chodzi o włos znaleziony w mieszkaniu oskarżonego, który połączono z Katarzyną Z. – "nie wytrzymują krytyki naukowej i kwestii oceny wiarygodności", a ewentualne inne dowody są "próbą zbudowania alternatywnego materiału dowodowego wobec jego braku".
Głos w poniedziałek zabrał także oskarżyciel posiłkowy adw. Jan Znamiec, który w swojej mowie odniósł się do mowy końcowej mec. Chojniaka, wytykając mu "błędy taktyki obrończej".
"Ataki personalne na prokuratora, sąd pierwszej instancji i na policjanta to droga donikąd" – mówił.
Zeznania dwóch kluczowych świadków ocenił on jako wiarygodne. "To jest proces poszlakowy, o którym decyduje łańcuch dowodów wskazujący na winę oskarżonego" – podkreślił mec. Znamiec.
Jego zdaniem najważniejsze było wskazanie przez świadków na spotkanie oskarżonego z dziewczyną niedługo przed zaginięciem studentki, mimo że J. nie bywał widywany w towarzystwie kobiet, a także zeznania, według których J. często przebywał w swojej piwnicy, a z jego domu były wynoszone pakunki. Świadkowie opisywali, że z domu oskarżony wynosił czarne worki na śmieci.
Osią sporu była także kwestia uznania za dowód w sprawie włosów znalezionych w łazience oskarżonego, które połączono z Katarzyną Z., a także znalezionego w szczątkach kobiety pióra bażanta takiego samego, jakie były w mieszkaniu oskarżonego. Według prokuratury te, jak również inne dowody, wskazują na winę oskarżonego. Obrona zbijała zasadność wykorzystania ich przeciwko Robertowi J.
Podczas tej rozprawy pierwszy raz w procesie odwoławczym głos zabrał oskarżony, który zaapelował o wyrok uniewinniający.
"Nie jestem Skórą. Nie jestem bestią. Nie jestem potworem. Nikogo nie zabiłem. Nikomu nie zrobiłem krzywdy. Jestem człowiekiem i obywatelem tego kraju, którego organy ścigania próbują od blisko ćwierć wieku uwikłać w sprawie zabójstwa Katarzyny Z. Zwracam się bezpośrednio do wysokiego sądu, bo to moja ostatnia nadzieja na sprawiedliwość" – mówił J., który na koniec rozprawy odczytał swoje oświadczenie.
Wyjaśniał w nim także, że nigdy nie spotkał Katarzyny Z. Jego zdaniem organy wmawiały mu, że dopuścił się zbrodni i dopuszczały się prowokacji, by przyznał się do winy.
"Nigdy nie przyznałem się do zabójstwa Katarzyny Z. i nigdy się nie przyznam, bo tego nie zrobiłem. (...) Krzyczę do was: uwierzcie mi, że tego nie zrobiłem" – mówił oskarżony.
Proces odwoławczy rozpoczął się przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie w kwietniu br. Podczas czerwcowej rozprawy sąd apelacyjny postanowił przerwać wysłuchiwanie mów końcowych i wznowić przewód sądowy, żeby przesłuchać w sposób jawny dwóch kluczowych, dotychczas anonimowych świadków, których zeznania miały wpływ na wyrok skazujący Roberta J. na dożywocie.
Pierwsza z zeznających mówiła, że jako dziecko widziała oskarżonego w towarzystwie później zamordowanej kobiety, kiedy wraz z nią szedł klatką schodową do swojego mieszkania. Drugi świadek dopytywany o tę samą sytuację zeznał, że tamtego dnia widział J. z dziewczyną, ale przed sądem nie był pewien, czy była to Katarzyna Z.
Do morderstwa studentki Katarzyny Z., której fragmenty skóry i ciała wyłowiono z Wisły, doszło pod koniec lat 90.
Robert J. od 2017 r. przebywa w areszcie. Akt oskarżenia w sprawie zabójstwa studentki sformułował w 2019 r. Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. We wrześniu 2022 r. Sąd Okręgowy w Krakowie po rozpoznaniu sprawy na 85 rozprawach uznał, że J. zabił młodą kobietę i zbezcześcił jej zwłoki, a następnie wyrzucił jej szczątki do rzeki. (PAP)
Autorka: Julia Kalęba
juka/ joz/